środa, 23 października 2013

"When I was walking in Memphis..."




Memphis, czyli punkt docelowy naszej wycieczki. Kiedy z samego rana opuszczałyśmy Nashville, podekscytowanie rosło wprost proporcjonalnie do przejechanych kilometrów. Do celu dzieliły nas około 3 godziny drogi, które w większości upłynęły niespecjalnie przyjemnie, gdyż jechałyśmy w jednej z większych ulew jakich było dane mi tutaj doświadczyć. Na nasze szczęście im bliżej byłyśmy do Memphis, tym mniej chmur było na niebie, a gdy zaparkowałyśmy w Graceland nad nami świeciło piękne słońce.

Z czym kojarzyło mi się Memphis? Oczywiście z królem rock’n’rolla Elvisem oraz słynną piosenką Walking in Memphis. Zbliżając się do miasta z naszych głośników leciał właśnie ten utwór na przemian z hitami Presley’a.

Po zjechaniu z autostrady gps poprowadził nas w sąsiedztwo, które niczym specjalnym się nie wyróżniało. Wyglądało jak tysiące innych w Stanach. Jedyną różnicą było to, że w okolicy znajduje się Graceland – dom Elvisa Presley’a. Jest to drugi najczęściej odwiedzany dom w całych Stanach, zaraz po Białym Domu w Waszyngtonie, który też miałam okazję zobaczyć już nie raz.

Samo Graceland jest naprawdę dużą posiadłością, lecz dzisiaj cały kompleks jest naprawdę ogromny ze względu na muzea i sklepy, które znajdują się w jej pobliżu. Warto wspomnieć również o Heartbreak Hotel, którego wystrój skupia się na Elvisie. Po kupieniu biletu i czekaniu na wywołanie numeru naszej grupy ustawiłyśmy się w kolejce do autobusu, który przewiózł nas na drugą stronę ulicy, przez słynną bramę z nutami. Zaparkowałyśmy przed samymi drzwiami wejściowymi. Warto wspomnieć, że każda zwiedzająca osoba dostawała audio-przewodnik, dzięki któremu mogliśmy usłyszeć historię domu oraz tego, jak wyglądało tam życie Presleya. Wrażenia? Chyba ciężko to opisać. Nigdy nie interesowałam się historią życia Elvisa, ale po powrocie do domu nadrobiłam zaległości. Wszystko to zrobiło na mnie niesamowite wrażenie, nie mogę sobie wyobrazić jak muszą to przeżywać jego najwięksi fani. Ostatnim punktem podczas zwiedzania posiadłości było Meditation Garden – miejsce, w którym Elvis za życia lubił przesiadywać, a dzisiaj jest tam jego grób, od którego stałam na wyciągnięcie ręki.




Salon w domu Presleya.
Sypialnia, która została urządzona dla rodziców Elvisa.





Jeden z ulubionych pokojów w domu Elvisa, a zarazem chyba najsłynniejszy - Jungle Room. Na ścianie podświetlonej na czerwono znajduje się mały wodospad, skąd dochodzi przyjemny szum wody. Wszystkie meble i dodatki w tym pokoju naprawdę przywołują na myśl dźunglę.

Ten pokój, znajdujący się w piwnicy wykorzystywany był na imprezy. Znajduje się tam kilka telewizorów oraz bar. Na suficie oraz ścianach znajdują się lustra. Właściwie to cały sufit jest nimi pokryty.



Od tyłu dom wcale nie wygląda okazale, a z pewnością nie zdradza co kryje się w środku.
Buty króla.
 


Ślubne stroje Priscilli i Elvisa. Warto wspomnieć, że manekiny odzwierciedlają faktyczny wzrost - Priscilla jest mniej więcej mojego wzrostu ;)
 


Kolejny pokój, w którym znajduje się instrument. To właśnie tutaj, 15 sierpnia 1977 roku  Elvis po raz ostatni grał na pianinie. Następnego dnia już nie żył...
 



Motyw orła pojawia się bardzo często na strojach Presleya. Na powyższym zdjęciu orzeł występuje w narodowych amerykańskich kolorach.
Pierwszy rzut oka na Meditation Gardens, gdzie oprócz Elvisa pochowany jest jego ojciec, matka i babcia. Znajduje się tam również płyta nagrobna brata bliźniaka Elvisa - Jessiego Garona, który zmarł przy porodzie.




I w końcu - grób króla rock'n'rolla - Elvisa Presleya. Dookoła grobu oprócz kwiatów i zniczy jego wierni fani wciąż zostawiają różnego rodzaju rzeczy na jego pamiątkę.
W tym roku wypadła 36 rocznica śmierci Presleya. Ja odwiedziłam Graceland zaledwie 2 tygodnie od tamtej daty.


Po powrocie na drugą stronę ulicy zaczęłyśmy od zwiedzania muzeów, do których wstęp obejmował nasz bilet wstępu. Najlepsze? Samochody króla! ;-) Elvis kochał samochody i motory, większość z jego pojazdów została spersonalizowana zgodnie z jego życzeniami. Właściwie to chyba każdy samochód miał w sobie coś specjalnego i drugiego takiego nie znajdzie się na świecie. Inne wystawy dotyczyły między innymi kostiumów, w których Presley występował, a także trasy koncertowej po Hawajach. Interesujące było również zobaczenie (również w środku) dwóch samolotów – jeden z nich nazwany na cześć córki – Lisa Marie. Teraz kolej na kilka ciekawostek – sprzączki do pasów oraz umywalki w samolocie pokryte są płatkami 24-karatowego złota (jak na króla przystało). Oprócz części pasażerskiej w samolocie znajdowała się również mała sala konferencyjna oraz sypialnia z pełnowymiarowym łóżkiem (tak na marginesie Presley był bardzo wysoki). Gdy Elvis zorientował się, że jego córka nigdy w życiu nie widziała śniegu, wsiadł w samolot i zabrał ją na wycieczkę do Colorado, by mała mogła pobawić się w śniegu.


Funkcją tego auta było poruszanie się po posiadłości.
 




Wspomniany wcześniej pozłacany zlew we wnętrzu samolotu.



Oglądając cały ten zbytek w jego posiadłości oraz samochody ma się wrażenie, że młodemu i skromnemu chłopakowi pochodzącemu z biednej rodziny totalnie uderzyła sodówka do głowy. Może i tak po części było (nie ma co ukrywać, że pod koniec swojego życia bardzo się stoczył), ale pewnie nie wszyscy wiedzą, że był on niesamowicie hojny. Wspierał wiele różnych fundacji i otrzymał za to dużo wyróżnień.
W Graceland zobaczyć można najlepsze lata króla rock’n’rolla, to za co kochali go ludzie (i wciąż kochają) oraz to ile dobrego zrobił dla innych. Cieszę się, że pokazują go tam tylko od tej strony, ciemne fakty jego żywota można znaleźć w aż zbyt wielu miejscach w sieci, a mimo wszystko jego legenda jest ciągle żywa. Po raz kolejny cieszę się, że miałam okazję zobaczyć to wszystko na własne oczy – takich przeżyć nie zapewni czytanie najlepszego przewodnika, tam po prostu trzeba być i chłonąć wszystko co się widzi jak gąbka. Słuchanie teraz jego muzyki dla mnie jest inne niż przed wizytą w tym miejscu. Wracam teraz wspomnieniami do tego co było 1,5 miesiąca temu ale wciąż nie mogę uwierzyć, że naprawdę to wszystko widziałam.

Chociaż Presley większość życia spędził w Memphis to jednak stamtąd nie pochodził. Urodził się w Tupelo w stanie Mississippi.


2 komentarze:

  1. WOW !!! Genialne miejsce :)) Mam nadzieje, ze niedługo sama je odwiedze :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam to z całego serca, wiele osób skupia się wyłącznie na NYC, Florydzie, Kalifornii i kilku większych i znanych miastach, a to błąd! :)

      Usuń