środa, 11 lutego 2015

2014 Review.

Aż ciężko uwierzyć, że kolejny rok jest już praktycznie wspomnieniem. 2014 przyniósł wiele wyzwań, ale większość z nich udało pokonać się z uśmiechem na twarzy.

Miniony rok rozpoczął się leniwie i niepewnie. Nie miałam pojęcia gdzie się przeprowadzę, mimo, że data ta była oddalona o zaledwie 2,5 miesiąca. Wszystko jednak ułożyło się lepiej niż mogłam to sobie kiedykolwiek wyobrazić. A tak wyglądał mój rok w zdjęciach:

Styczeń
Styczeń w Wirginii i DC był zimny i śnieżny. Szkoła odwoływana była wielokrotnie, czasami z powodu dosłownie 5cm śniegu. Żeby umilić sobie czas wybrałam się z koleżanką na mój pierwszy mecz koszykówki w życiu. Nie jestem wielką fanką sportu, ale było to naprawdę fajne wydarzenie! Dodatkowo cieszyłam się, że mogę zobaczyć "Polskiego Diabła", czyli Marcina Gortata, który gra w Washington Wizards. Ich przeciwnikami było Miami Heat - ubiegłoroczni mistrzowie świata. Dla mnie był to dodatkowy powód do radości, bo gdy ja odwiedziłam Miami w 2013, całe miasto akurat świętowało to wydarzenie. W styczniu uczestniczyłam również w ślubie swojej koleżanki z Kolumbii. Miło było zobaczyć jak podchodzą do tego wydarzenia Amerykanie i Kolumbijczycy. Mimo przejmującego zimna, ślub był udany!

Czas na znalezienie nowej rodziny strasznie się kurczył i prawdę mówiąc straciłam nadzieję, że mi się to uda. Pod koniec stycznia mieliśmy dodatkowy problem w domu - wysiadło ogrzewanie. Na niedomiar złego akurat w tym samym czasie temperatury w tej okolicy należały do najniższych od kilku lat. W ten feralny weekend nocowała u mnie koleżanka, która miała przed sobą ostatnią noc w Wirginii przed przeprowadzką do Karoliny Południowej. Chciałyśmy kupić jakieś piwo, ale nie mogłyśmy się zdecydować jakie. Moją uwagę przykuła butelka z ładną etykietą z surferami. Piwo okazało się być prosto z Hawajów! Nigdy wcześniej go nie próbowałam, więc postanowiłyśmy je kupić. Na butelce wytłoczone są hawajskie wyspy, a ja patrząc się na to myślałam, że bardzo chciałabym tam pojechać. Następnego dnia dostałam kalendarz z Hawajów, a w poniedziałek zadzwoniła do mnie moja koordynatorka z informacją, że znalazła się dla mnie rodzina, właśnie na Hawajach! Zbieg okoliczności? ;-)


Luty

Dystrykt Kolumbii to naprawdę oryginalne miasto. Moje tygodnie były policzone, a ja w końcu zdecydowałam się na wycieczkę po Kapitolu, czyli budynku Kongresu Stanów Zjednoczonych. Polecam to wszystkim odwiedzającym DC, szczególnie, że wycieczka jest za darmo, trzeba jedynie zrobić rezerwację online. Wewnątrz zobaczyć można było słynne pomniki podarowane przez inne stany. Ja wiedziałam już, że w marcu przeprowadzę się na Hawaje, więc moją największą uwagę przykuł posąg hawajskiego króla Kamehameha I. W lewym górnym rogu zobaczyć możesz natomiast...Jezusa. Właśnie tak. Jezus. O ile ludzie poprzebierani za Statuę Wolności i inne tego typu rzeczy są gratką dla turystów, to koleś przebrany za Jezusa to lekka przesada.

W lutym wybrałam się na koncert Walk Off the Earth. Tak, to właśnie ten zespół, który zasłynął coverem piosenki Gotye - "Somebody That I Used to Know" grając w pięć osób na jednej gitarze. W pewnym momencie strasznie wkręciłam się w ich muzykę i gdy dowiedziałam, że grają koncert w DC nie mogłam z tego nie skorzystać. Koniec końców, był to jeden z lepszych koncertów na jakich byłam a WOTE naprawdę gra muzykę dla fanów i to oni są najważniesi.
Pod koniec lutego zapoznałam moją host family z Tłustym Czwartkiem, gdyż nigdy wcześniej nie słyszeli o takiej tradycji. W jeden z wielkich sieci supermarketów znalazłam natomiast pączki! Niestety smakiem od oryginalnych odbiegały bardzo, ale cieszyłam się tym co mam.
Pogoda w lutym była znacznie lepsza od tej styczniowej. Cieplejsze dni przyniosły ze sobą chęć do spacerowania po DC. Jedną z moich ulubionych dzielnic jest Georgetown, gdzie kolorowe kamieniczki przeplatają się z industrialnymi budynkami. Z okazji Walentynek w mieście pojawiła się instalacja tego samego autora, który znany jest ze słynnego "LOVE" w NYC i Filadelfi.

Marzec

Marzec był miesiącem pożegnań. Moja host family wyprawiła mi przyjęcie pożegnalne, na które zaproszeni byli sąsiedzi oraz moi znajomi. Tutaj muszę zaznaczyć, że mieszkając w Wirginii otoczona byłam naprawdę wspaniałymi ludźmi. Nie tylko moja rodzina była cudowna, ale dzięki nim i sąsiadom czułam się jak w domu. Na ostatnim cluster meeting zostałam również w miły sposób pożegnana przez moją lokalną koordynatorkę (tą w różowych włosach!;).
Kilka dni przed wylotem na Hawaje, Waszyngton potraktował mnie takim właśnie zachodem słońca :).
Mój pierwszy dzień na Hawajach rozpoczął się plażą, a skończył fajerwerkami! Co tydzień w piątek wieczorem zobaczyć można pokaz w Waikiki. Dla mnie był to prywatny początek nowego roku w nowym miejscu, mimo, że był to marzec.


Kwiecień

W kwietniu zaczęło się poznawanie wyspy. Pierwsze niesamowite plaże, szlaki, widoki. Wszystko było takie nowe i ekscytujące. A do tego temperatura! Z zimowej krainy przeniosłam się w sam środek lata.
Wieczorne spacery po Waikiki, a także inne atrakcje. Odwiedziłąm Hawaii Plantation Village, gdzie dowiedziałam się więcej o historii wyspy. Wybrałam się również na Eat the Street, czyli comiesięczne wydarzenie zrzeszające mobilnych sprzedawców. Miałam również okazję po raz pierwszy spróbować prawdziwego hawajskiego jedzenia - kurczak lau lau (hawajskie gołąbki - wieprzowina lub kurczak zawinięte w liście Ti), poi (bezsmakowa papka produkowana z korzenia taro), haupia pie (deser z mleka kokosowego) oraz lomi lomi (łosoś z pomidorami, pietruszką i cebulą).
Po niespełna miesiącu na Oahu wybrałam się na Big Island, która okazała się być czymś totalnie innym od wszystkiego co to tej pory widziałam. Pustynie lawy, plaże z czarnym i zielonym piaskiem, wulkany, kilkanaście różnych stref klimatycznych i przede wszystkim możliwość ulepienia śnieżki na Hawajach! Niesamowite przeżycia.

Maj

W maju postanowiłam lepiej poznać okolicę, w której mieszkam i tym sposobem zaczęłam robić sobie krótkie rowerowe wycieczki. Po raz pierwszy kąpałam się w wodospadzie, przedzierałam się przez las bambusowy oraz sprawdziłam jakie to uczucie być na kampingu na środku hawajskiej plaży.

W maju mogłam zobaczyć jak wygląda Pierwsza Komunia na Hawajach. Dodatkową gratką było miejsce, bo odbywało się to w Pearl Harbor! Sprawdziłam też na własnej skórze luau, czyli prawdziwą hawajską ucztę!

Kolejny miesiąc i kolejna wyspa. Tym razem trafiło na Maui, czyli wyspę dolin. Najlepsze doświadczenie? Wschód słońca na szczycie wulkanu Haleakala ponad 3tys. m n.p.m.!

Czerwiec

Wraz z czerwcem poszerzyłam swoją wiedzę o historii Hawajów dzięki wycieczce do Iolani Palace, czyli jedynej rezydencji królewskiej w całych Stanach. Mogłam też podziwiać panoramę Honolulu ze szczytu będącego niegdyś wulkanem, czyli Diamond Head, odwiedziłam także słynne North Shore, gdzie w równie słynnym sklepie u Matsumoto zjadłam swój pierwszy hawajaski shave ice, czyli trochę śniegu ze smakowymi syropami. Jakby nie było, spróbowanie shave ice będąc na Hawajach to konieczność!

Na Hawajach nie byłam nawet jeszcze 3 pełnych miesięcy, a po raz kolejny pakowałam plecak, by poznać inną wyspę, jaką było Molokai. Po raz pierwszy leciałam tak małym samolotem, co było ciekawym ale również stresującym przeżyciem. Tym razem miałam okazję zobaczyć największe morskie klify na świecie, jedno z najpiękniejszych miejsc jakie odwiedziłam. Dodatkowo - odwiedziłam miejsce, do którego rocznie podróżuje zaledwie 60 tysięcy turystów rocznie!

Pod koniec miesiąca na Hawajach zaczęły się wakacje, temperatury (szczególnie te w nocy) poszybowały w górę, a ja cieszyłam się kolejnym miesiącem w raju. Na własnej skórze doświadczyłam spotkania z żółwiami morskimi, a także spełniłam swoje marzenie jakim było pływanie z delfinami. Właściwie czasami życie jest lepsze niż marzenia - te piękne ssaki mogłam podziwiać w ich naturalnym środowisku, a nie w oceanarium!

Lipiec 

Zaraz po Święcie Niepodległości wyruszyłam na wakacje. Zdecydowałam się zobaczyć zachodnie wybrzeże Kanady, które tylko potwierdziło, że jest to świetny kraj. Odwiedziłam również Seattle i Portland, by na koniec udać się do Kalifornii i tam spędzić ponad tydzień. Miałam okazję podziwiać orki w Kanadzie, a w Krzemowej Dolinie zobaczyłam jak wyglądają centralne firm takich jak Google i Apple. Drugi raz w swoim życiu patrzałam na Golden Gate Bridge i na sam koniec całkiem spontanicznie odwiedziłam zimne w tym czasie Santa Barbara.
Po powrocie na wyspę miło było czuć, że wracam tu do domu, a nie tylko na tropikalne wakacje. Stęskniłam się za tym HI life, za ciepłym oceanem i wszędzie obecną zielenią.

Sierpień

Wraz z sierpniem sprawdziłam na własnej skórze kilka szlaków, znalazłam nawet strzałkę wskazującą Polskę! Po raz pierwszy mogłam też uczestniczyć w koncercie orkiestry jazzowej!

Wrzesień

Wrzesień był dość spokojny, ale odwiedziłam kilka miejsc, które były zdecydowanie wyjątkowe. Pierwszym z nich był sandbar, czyli plaża na samym środku zatoki Kaneohe (podczas odpływu). Widok na wybrzeże i góry był nieziemski! Inną przygodą związaną również z kajakami był urodzinowy wypad również nad zatokę Kaneohę. Tym razem dopłynęłam do Kokosowej Wyspy, która znana jest dzięki serialowi Wyspa Gilligana.
Październik

Najlepszym doświadczeniem w październiku był mój spóźniony prezent urodzinowy od samej siebie, czyli skydiving. Akurat tak się złożyło, że tego dnia dokładnie wypadało moje 19 miesięcy w Stanach.
Pod koniec października Hawaje odwiedziła moja host family z Wirginii. Świetnie było ich zobaczyć i spędzić czas oraz pokazać niesamowite miejsca na wyspie. Na koniec miesiąca, czyli w Halloween wybrałam się do nawiedzonej plantacji, która naprawdę była mrocznym doświadczeniem! ;)
Listopad

W listopadzie miałam okazję dotrzeć do miejsc, w których wcześniej nie byłam. Dokończyłam hike z wakacji, czyli Pali Puka (prawy, górny róg), a także po raz drugi odwiedziłam wyspę Moloka'i.
Pod koniec miesiąca na Hawaje przyjechała Monika! Spędziłyśmy świetny czas razem, ja sama zorganizowałam wyprawę kajakową do Chinaman's Hat. Udało mi się też wybrać na rejs po Waikiki oraz odwiedzić kolejne niesamowite miejsce na wyspie - China Walls.
Grudzień 
 
Pierwszym wydarzeniem grudnia była pożegnalna impreza koleżanki z Litwy, która spędziła rok na Hawajach odbywając staż. Planem był kamping na "Sekretnej Plaży", na który my dwie dopłynęłyśmy łódką. Po drodze zatrzymaliśmy się na Kaneohe Sandbar, z którego roztaczał się piękny widok na pobliskie góry.


W grudniu Hawaje zmieniają się w mekkę surferów, a wszystko dzięki odbywającym się tu zawodom Triple Crown of Surfing. Ja trafiłam tam w ostatni dzień zawodów i miałam okazję zobaczyć jak uradowani Brazylijczycy cieszyli się z tytułu Mistrza Świata w Surfingu zdobytego przez swojego rodaka Gabriela Medina.

A co poza tym działo się w grudniu? Oczywiście Święta Bożego Narodzenia, o których poczytać możecie tutaj. Oprócz tego był również jedyny w swoim rodzaju Sylwester spędzony na plaży oraz fajerwerki, które zostały odpalone z łodzi zacumowanej na przybrzeżnych wodach Pacyfiku.
Rok 2014 przyniósł mnóstwo niespodzianek, nowych pasji, niesamowitych przeżyć, zobaczenia takich miejsc na świecie, które wcześniej widziałam tylko w książkach. Świat zachwycił mnie jeszcze bardziej, a apetyt na inne dalekie destynacje nie zmalał, a wręcz przeciwnie - wzmógł się.










"Once the travel bug bites there is no known antidote, and I know that I shall be happily infected until the end of my life"
Michael Palin


Wiem, że mamy już prawie połowę lutego ale w tym nowym roku chciałabym Wam życzyć spełnienia marzeń oraz podróży do miejsc, o których Wam się nawet nie śniło.
Mam nadzieję, że patrząc na rok 2015 będziecie mogli powiedzieć "nie mogę uwierzyć, że to wszystko zrobiłam/em"!

Do usłyszenia wkrótce! :)