poniedziałek, 8 września 2014

Krzemowa Dolina i Uniwesytet Stanforda.

Dwa dni, które musiałam spędzić sama zleciały równie szybko jak te, gdy miałam towarzystwo. Nim się obejrzałam stałam z kartą pokładową w dłoni i czekałam, by wejść na pokład samolotu Alaska Airlines, który miał mnie zabrać do Oakland w Kalifornii. 

Wszystkie miejsca, do których podróżowałam w Stanach odwiedzałam jednokrotnie i naprawdę nie przypuszczałam w grudniu zeszłego roku, lądując na tym samym lotnisku w Oakland, CA, że tak szybko będę tam z powrotem. Nigdy nie wiadomo co się wydarzy, prawda?

Lot przebiegł spokojnie. Prawie bezchmurne niebo nad Oregonem pozwoliło mi podziwiać przepiękne widoki, które nieraz pozytywnie mnie zaskoczyły.
Gdy tylko znalazłam się nad Kalifornią zobaczyłam znajome strony. Na horyzoncie znalazły się góry i jeziora. W tym to, nad którym spędziłam zeszłoroczne Święta Bożego Narodzenia, czyli Lake Tahoe. Byłam w stanie dostrzec nawet Fannette Island!

Widok na wzgórza w okolicach San Francisco.
Gdy samolot podchodził do lądowania, ja przyklejona do okienka w samolocie patrzałam na wzgórza, które były dla mnie znajome.

Warto wspomnieć o lotnisku w Oakland, które położone jest bezpośrednio nad zatoką. Gdy samolot podchodzi do lądowania ma się wrażenie, że albo wyląduje na wodzie, albo się tam rozbije! 

Koniec końców, po szczęśliwym lądowaniu przeszłam terminalem, który dobrze pamiętałam. Spojrzałam się na tablicę, na której również w języku polskim napisano "Witamy" i z uśmiechem na twarzy wyszłam na spotkanie czekającej tam na mnie Monice.

***

Krzemowa Dolina

Dobrze pamiętam, gdy na lekcji geografii uczyliśmy się o miejscach szczególnie ważnych dla rozwoju przemysłu technologicznego. Jednym z nich była Krzemowa Dolina w Kalifornii. Miejsce, tak odległe od domu, którego odwiedzenie nawet nie przeszło mi przez myśl. 

Pierwszym miejscem, do którego zabrała mnie Monika, była siedziba Google, w której skorzystałyśmy z gbike'ów (rowerów google) i na dwóch kółkach obejrzałyśmy okolicę. 

Rowery w charakterystycznych dla Google kolorach zobaczyć można dosłownie wszędzie. Używanie ich jest całkowicie darmowe.
Gdy praca stanie się zbyt męcząca zawsze można odpocząć w takich warunkach!


To właśnie dzięki takim pojazdom możemy oglądać Street View w Mapach Google.
Na terenie firmy znajdują się również różnego rodzaju figury. Nie wiem czemu dokładnie służą, ale na pewno są zabawne!

Kolejną słynną firmą jaką zobaczyłyśmy było Apple, gdzie prawdę mówiąc nie było zbyt wiele do zobaczenia. 


***

Stanford University

Uniwersytet Stanforda jest jedną z najlepszych uczelni na świecie. Był trzecim amerykańskim kampusem, który miałam okazję zobaczyć, obok Uniwersytetu Harvarda oraz znajdującego się w stolicy - Georgetown University.

Stanford z całą pewnością pozostawił inne wrażenie - otaczające go palmy, tynk w kolorze żwiru oraz przepiękny, olbrzymi kościół na pewno miały w tym niemały wkład.

Oprócz zabytkowej zabudowy, zobaczyć można było także nowoczesne budynki. Generalnie - uniwersytet wyglądał jak żywcem wyjęty z kalifornijskiej produkcji filmowej.
  



Memorial Church



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz