czwartek, 11 września 2014

W sąsiedztwie Golden Gate Bridge.

Gdy pierwszy raz w życiu patrzałam na cud inżynierii, jakim jest Golden Gate Bridge, stałam opatulona grubą, niebieską kurtką zimową z wełnianą czapką na głowie. Tym razem podziwiałam go jedynie w szortach i koszulce, z obowiązkowym swetrem, który  miał powstrzymać przejmujący i zimny kalifornijski wiatr.

San Francisco jest zimne. I wietrzne. I pogoda to nie tylko słońce i upał; ba, to się tam prawie w ogóle nie zdarza!

Pamiętam, jak się cieszyłam w grudniu, gdy niespodziewanie moja ówczesna host family przewiozła mnie wypożyczonym chevroletem przez ten właśnie most. Wydawało mi się to wtedy nierealne, a powtórka nieosiągalna. Nic bardziej mylnego, tym razem całkowicie przez przypadek, biała toyota mojej koleżanki najpierw przemknęła Lombard Street (to ta poskręcana, jednak odcinek, którym my jechałyśmy był bardzo prosty); a następnie sprawiła, że znalazłyśmy się po drugiej stronie San Francisco Bay, przejeżdżając tym samym przez słynny czerwony most.

Samochodów na nim mnóstwo, przechodniów i rowerzystów - jeszcze więcej. Most ma jednak złą sławę - często mówi się o nim, że jest mostem samobójców



Kilka kilometrów dalej położona jest urocza miejscowość - Sausalito. Już od pierwszych chwil nie mogłam się oprzeć porównywaniu krajobrazów do Grecji - całe osiedla wybudowane na wzgórzach, nad samą wodą bary, restauracje i sklepy z pamiątkami. Jedynie widoczna w oddali panorama San Francisco nie pasowała do tej greckiej atmosfery panującej w miasteczku.


Z Sausalito udałyśmy się do Muir Woods National Monument, by zobaczyć jedne z nielicznych ostoi sekwoi wieczniezielonej. Nigdy w życiu nie widziałam tak olbrzymich drzew! Większość z nich ma od 500 do 800 lat, natomiast najstarsze liczy sobie co najmniej 1200!


Ostatnią atrakcją tamtego dnia była zwykła huśtawka, zawieszona na tzw. Hippie Tree. To jedno z tych zwykłych-niezwykłych miejsc, które zobaczyć możesz na zdjęciach w internecie i zastanawiasz się, gdzie się znajduje i czy istnieje naprawdę. 

Co mnie tam uderzyło? Pustka. Brak żywej duży. Na sam koniec pojawiła się grupa nastolatków. 

Ciekawostką jest to, że Hippie Tree znajduje się w miejscowości Tiburon. Tej samej, w której mieszkał niedawno zmarły aktor Robin Williams. Może nawet przejechałam koło jego domu wcale o tym nie wiedząc?

Samotnie wisząca huśtawka, na jednym z drzew z widokiem na San Francisco Bay. Na lewo od huśtawki możesz dostrzec znikającą w chmurach sylwetkę Golden Gate Bridge.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz