środa, 1 października 2014

Niesamowite plaże wyspy Hawai'i.

Wsiadamy z powrotem do naszego zielonego Mustanga, by udać się w dalszą drogę. Miejsca, do których zmierzamy są niesamowite. Dla jednych tylko plaże, dla innych plaże jedyne w swoim rodzaju. Takie, których próżno szukać gdzieś indziej.

Znaki, które zobaczyć można dość często jadąc wzdłuż wybrzeża.
Większość z nas myśląc o plaży wyobraża sobie biały i miękki piasek, szum fal i...tyle. A co z wybrzeżami, gdzie plaży nie ma w ogóle, a fale wściekle rozbijają się o wysokie klify powstałe z zastygniętej lawy? Każdy chyba pamięta lekcje geografii o niszczycielskiej działalności morza. Co otrzymamy dodając do niej skały wulkaniczne? Jedyną w swoim rodzaju plażę, na której piasek jest czarny jak smoła i twardy, gdyż jego ziarna są sporej wielkości. Czy jest to zatem plaża marzeń? Na pewno nie wygląda jak ta z folderów biur podróży, ale jest urocza i piękna w swojej odmienności.




Punalu'u Black Sand Beach
 








Dzień się jednak jeszcze nie skończył. Do przejechania miałyśmy jeszcze co najmniej 120 kilometrów do miejscowości Kailua-Kona, będącej największym centrum turystycznym zachodniej części wyspy Hawai'i, gdzie zamierzałyśmy znaleźć nocleg. Najciekawsze rzeczy znaleźć można jednak po drodze i tym sposobem zdecydowałyśmy się zboczyć z kursu i udać się w kierunku Ka Lae, zwanego również South Point.

Ka Lae to najbardziej wysunięty na południe punkt nie tylko wyspy Hawai'i, lecz również wszystkich 50-ciu stanów USA. Przyjmuje się, że to właśnie w tym miejscu Polinezyjczycy dotarli pierwszy raz do wysp hawajskich.

Ten południowy kraniec wyspy oprócz klifów słynie także z odmiennej plaży. Jej niezwykłość wyrażana jest w piasku o kolorze zielonym, a na całym świecie podobnych plaż jest zaledwie 4 (włączając tę hawajską).


Papakōlea Beach (Green Sand Beach)
Dojście do plaży nie jest takie łatwe. Miałyśmy problemy, by znaleźć dokładne wskazówki jak tam dojechać, a co dopiero dojść! Po dotarciu do Ka Lae okazało się, że plaża oddalona jest o kolejne 4 kilometry! Przy parkingu czekał miejscowy ze swoim autem terenowym i zaproponował, że nas podwiezie. W życiu nie ma jednak nic za darmo, pomyślałyśmy, że chce po prostu zarobić na turystach i na pewno przesadza z odległością. Wyruszyłyśmy w kierunku wybrzeża, na szczęście spotkałyśmy parę, która właśnie stamtąd wracała. Okazało się, że miejscowy miał rację - musimy przejść 4 kilometry, co zajmuje mniej więcej godzinę. Jedyny samochód jaki tam dojedzie to właśnie jeep. 

Robiło się późno, miałyśmy trochę ponad godzinę do zachodu słońca, który chciałyśmy stamtąd zobaczyć. Nie wzięłyśmy jednak pod uwagę, że plaża znajduje się na wschodniej stronie wybrzeża. Po zachodzie natomiast bardzo szybko robi się ciemno, więc musiałyśmy się pośpieszyć.

Do plaży doszłyśmy w rekordowym tempie - zajęło nam to trochę ponad pół godziny. Niestety musiałyśmy się podziwiać ją tylko z daleka, gdyż na dojście do brzegu nie miałyśmy czasu.


Rdzawy kolor gleby, szum fal, wiatr we włosach i oprócz nas żywej duszy w promieniu kilkudziesięciu kilometrów!
 

Plaża na tym zdjęciu nie wygląda na bardzo zieloną. Jestem pewna, że stojąc na brzegu kolory wyglądają lepiej.
Piasek swój zielony kolor zawdzięcza cząsteczkom oliwinu.
 


Zielona plaża była ostatnim przystankiem przed noclegiem po tym wypełnionym wrażeniami po brzegi dniu.
Wraz z nowym dniem, odwiedziłyśmy nowe miejsca, a jednym z nim było miejsce uchodźstwa.


Pu`uhonua O Hōnaunau National Historical Park - City of Refuge 

Wyobraź sobie, że złamałeś święte prawa, czyli kapu i jedyną karą była śmierć. Twoją jedyną szansą na przetrwanie jest wymknięcie się prześladowcom i dotarcie do Pu'uhonua, miejscu uchodźców. Pu'uhonua chroniła łamiących kapu, pokonanych wojowników a także cywili w czasie bitew. Żadna krzywda nie mogła zostać wyrządzona tym, którzy znaleźli się w granicach miejsca uchodźstwa.
http://www.nps.gov/puho/index.htm
 




Chyba nigdy wcześniej nie widziałam tylu drzew palmowych w jednym miejscu!

_______________________________________


Duża wyspa to dom wulkanów, z czego szczególnie trzy zasługują na uwagę. Są to Mauna Kea, Mauna Loa oraz Kīlauea. O ile Mauna Kea uważany jest za najwyższą górę świata, to właśnie Mauna Loa jest największym aktywnym wulkanem tarczowym na świecie, zarówno ze względu na jego wysokość (liczoną od podstawy znajdującej się poniżej poziomu morza) oraz objętość. Kīlauea natomiast to wulkan, którego ostatnia erupcja wciąż trwa. W chwili obecnej (1.10.2014) lawa oraz gazy wydobywają się z dwóch kraterów.

Na zakończenie ciekawostka - na wyspie Hawai'i występuje aż kilkanaście stref klimatycznych (około 12-stu)! Doświadczyć tam można pustyni, tundry, lasów deszczowych, a nawet klimatu alpejskiego! Ponadto dzięki ciągłym erupcjom wulkanów wyspa wciąż się powiększa - pomiędzy 1983 a 2002 rokiem powierzchnia zwiększyła się o 220 hektarów!

Podsumowując wyjazd na Dużą Wyspę, nie spodziewałam się, że miejsca, które zobaczę okażą się być aż tak niesamowitymi. Wszystkie razem i każde z osobna wywarło na mnie niemałe wrażenie.
Wyspy Hawai'i nie jestem w stanie porównać do żadnego innego miejsca, jakie wcześniej widziałam. Doświadczyłam tam tyle nowego - wulkany, jedyne w swoim rodzaju plaże i wszędobylska zastygła lawa, coś co widziałam po raz pierwszy w życiu.

Podróże kształcą, i niech ktoś powie, że nie!

2 komentarze:

  1. God te twoje zdjęcia po prostu oczarowują, te klify. Najchętniej bym wskoczyła w samolot i tam poleciała :)
    Dzięki wielkie za rady :) Mam tak samo z Polską im dalej tym lepiej. Masz już jakieś plany jeśli chodzi o tym "po" Au Pair?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! :)

      Planów żadnych nie mam. Póki co na myśl o powrocie ściska mi się żołądek. Ale... the best is yet to come, nie może być tak źle :)

      Usuń