piątek, 2 maja 2014

Kamping - Kualoa Regional Park.

Tyle się mówi o hawajskim, wolno płynącym czasie, jednak z rzeczywistością nie ma on zbyt wiele wspólnego. Mam za sobą pierwsze pięć tygodni na wyspie. Czy mam już dosyć? Absolutnie nie. Mój apetyt na poznawanie Hawajów wzrasta wprost proporcjonalnie do spędzonego tutaj czasu.

Tym razem skupię się na foto relacji. Za weekendem, który Wam pokażę nie kryje się żadna nadzwyczajna historia. Ot, piękne widoki, relaks i tyle!

Kualoa Regional Park
Kahaluu, HI

Sobotni poranek przywitał nas pochmurnym niebem oraz deszczowymi chmurami zaplątanymi w szczyty gór po drugiej stronie zatoki.
Za tym potężnym i malowniczym masywem kryje się dolina, którą większość z Was mogła zobaczyć oglądając serial Zagubieni.

Poranny spacer po plaży. Warto dodać, że była ona totalnie pusta. Różni się to kompletnie od plaż w okolicach Honolulu, które są zdominowane przez turystów.
 

Plaże Hawajów są obfite w muszelki i koralowce, wyrzucane na brzeg przez ocean.






Zbuntowany aparat postanowił skleić dwa zdjęcia w jedno w dość niefortunny sposób. Tyle udało mi się uratować ;) Pływanie w canoe to niezła frajda, tym bardziej, gdy z łodzi można podziwiać koralowce na dnie oceanu.
Wyspa po lewej stronie nazywana jest Chinaman's Hat lub Mokoli'i. Można się tam dostać przy pomocy łodzi, kajaku, deski surfingowej lub... dojść tam na własnych nogach. Gdy poziom wody jest stosunkowo niski (zazwyczaj ma to miejsce rano), można udać się na "spacer" po rafie aż do Mokoli'i.

4 komentarze: