wtorek, 11 marca 2014

2013 review.

Jest już prawie połowa trzeciego miesiąca nowego roku. Zleciało w mgnieniu oka, prawda? Zabierałam się do napisania podsumowania 2013 roku od dłuższego czasu, jednak zawsze było "coś" co mnie od tego odciągało. Przede wszystkim był to stres związany z szukaniem nowej host rodziny. Czas wcale nie pomagał, wszystko szło na opak. Papiery wysłałam w piątek, 13 grudnia 2013 roku. Zastanawiałam się czy ta data nie będzie dla mnie zbyt pechowa, i przez dość długi czas tak myślałam, bo mój profil otworzony dla nowych rodzin został po prawie miesiącu. Pani z agencji powiedziała, że mam się nie martwić, gdyż większość dziewczyn znajduje nową rodzinę w 3 tygodnie. Ja miałam dokładnie tyle czasu - od momentu otworzenia mojego profilu, aż do dnia, kiedy upływał mi na to czas. Szczęśliwym trafem, rodzina #13 okazała się tym perfect match. I chyba tak po prostu miało być, wszystko ułożyło się pozytywnym zrządzeniem losu. A żeby było jeszcze zabawniej, to właśnie tego dnia, gdy dostałam ten wyczekany telefon, powiesiłam sobie nad biurkiem kalendarz z miejsca, do którego jadę. Ale to pozostanie na razie jeszcze tajemnicą.

Nowy rok wcale już nie jest taki nowy, ale dzisiejsza data jest dla mnie szczególna - dokładnie rok temu, 11 marca 2013 roku, po raz pierwszy postawiłam swoją stopę w Ameryce Północnej. Ten rok na pewno bardzo mnie zmienił i wiele nauczył. Wcześniejsze wyjazdy nie były takie długie, a będąc tutaj można poczuć się naprawdę daleko od tych najważniejszych i najbliższych osób.

Wracając do tematu posta - rok 2013 był jednym z lepszych. Zobaczyłam miejsca, o których nawet mi się nie śniło, po raz pierwszy moje stopy dotknęły Ameryki Północnej, a w Kanadzie poczułam się jak w domu.

A wszystko zaczęło się w Stambule - miejscu, gdzie Europa spotyka się z Azją, bo to właśnie tam przywitałam Nowy Rok.

Styczeń

Jedno z moich najulubieńszych zdjęć. Zrobione przez Wietnamczyka z Bostonu, którego w kwietniu spotkałam w Virginii, gdyż okazało się, że jego siostra mieszka 30 minut ode mnie. Dzięki niemu dorobiłam się zdjęć mnie w Stambule, a nie tylko samego Stambułu.

Nie trzeba być Włoszką, żeby budzić się przy takim widoku codziennie przez 2 miesiące! Dokładnie po 3 dniach od powrotu z Turcji wsiadłam do autobusu jadącego do Trento we Włoszech. Droga była długa, ale widoki i atmosfera miejsca wszystko wynagrodziła.
Noszenie tego stroju było dla mnie czymś normalnym w wakacje 2012 oraz w sezonie zimowym 2013. Praca jako animator w zimie znacznie różniła się od lata, jednak jak zwykle był to niesamowity czas, gdzie najlepszym wyznacznikiem dobrze wykonanej pracy było uznanie turystów, a szczególnie tych najmłodszych.

Luty

Jednym z najważniejszych wydarzeń lutego było kończący się karnawał, którego zakończenie hucznie obchodzi się we Włoszech. Powyższe zdjęcie wykonane zostało w tzw. Martedi Grasso, czyli w naszego Śledzika. Pierwsza wielka impreza karnawałowa odbywa się w Givedi Grasso, czyli w Tłusty Czwartek.

Marzec

Po włoskiej przygodzie w Dolomitach nadszedł czas, by wrócić na stare śmieci, dokładnie na 7 dni. W tym czasie trzeba było nacieszyć się rodziną i przyjaciółmi, zrobić wizę do USA, spakować się na cały rok i otworzyć się na kolejną przygodę życia.
Nowy Jork po raz pierwszy w moim życiu! W 2013 odwiedziłam go kilkakrotnie. Miasto, które każdy powinien zobaczyć na własne oczy, żeby pozbyć się złudzeń. Dla mnie świetne na weekendowy wypad, jednak nie sądzę, żebym chciała tam zamieszkać.
Również w marcu zaczęło się poznawanie DC. Po prawdziwej zimie spędzonej w Dolomitach, pierwsze wiosenne promienie słońca sprawiły niesamowitą radość. Nie mogłam uwierzyć w to, że Wielkanoc 2013 jest dla mnie taka ciepła. W Polsce można było ulepić śnieżnego zająca, ja tymczasem spacerowałam po Waszyngtonie w krótkim rękawku!

 Kwiecień

Kwiecień to dla mnie przede wszystkim wspomnienie kwitnącej, japońskiej wiśni. Słynny na cały świat, a odbywający się w Waszyngtonie Festiwal Kwitnącej Wiśni pozwolił mi naprawdę zakochać się w tym mieście. Jeśli ktoś chce odwiedzić DC, to najlepiej zrobić to wiosną!

 Maj

Majowa pogoda zachęcała, by odwiedzać DC nie tylko podczas weekendu, ale także w tygodniu. US Capitol to chyba obok Białego Domu najbardziej kojarzony z tym miastem budynek.
Pod koniec maja, w związku ze świętem Memorial Day wybrałam się ze znajomymi do Nowego Jorku po raz pierwszy od marca. Tym razem NYC naprawdę wywarło na mnie wrażenie, pogoda sprzyjała przemierzaniu przecznic i alei na pieszo. Podczas jednaj z takich wędrówek spotkałyśmy nawet Michalczewskiego! ;-)
Tyle się nachodziliśmy, że wracałam do domu z kontuzją kostki, jednak po paru tygodniach wszystko wróciło do normy, a ja zaczęłam przygotowywać się do nadchodzącego lata oraz wakacji.

  Czerwiec

W połowie czerwca po raz pierwszy (ale nie ostatni;) znalazłam się w Kanadzie. Wycieczka nad Wodospad Niagara była zwieńczeniem moich zajęć, na które musiałam uczęszczać by spełnić kryteria programu. Chociaż miasteczko położone nad wodospadami przypomina cyrk na kółkach oraz Mini Las Vegas w wersji kanadyjskiej, to jednak miło było tego doświadczyć. Wiedziałam, że to miejsce z prawdziwą Kanadą ma niewiele wspólnego, ale jakimś sposobem urzekł mnie ten kraj, że mam ochotę wrócić tam po więcej.
Krótko po powrocie z Kanady przyszła pora na moje wyczekane pierwsze wakacje od kiedy przyjechałam do Stanów. Do dwóch wymarzonych destynacji należała Kalifornia i Floryda. Od samego początku wiedziałam, że w Kalifornii chciałabym spędzić trochę więcej czasu, więc mimo zabójczych upałów pod koniec czerwca zdecydowałam się ruszyć na południe. Gdybym pojechała na Florydę teraz, na pewno wyjazd wyglądałby inaczej, ale nie żałuję tego, że było jak było. Zobaczyłam najważniejsze dla mnie rzeczy w Słonecznym Stanie - South Beach, Miami, Everglades National Park (czyli miejsce, gdzie można spotkać aligatora w jego naturalnym środowisku), Miami Ink. (!!!), jednak moje serce bezsprzecznie zostało skradzione przez Key West.

 Lipiec

Początek lipca wszystkim Amerykanom kojarzy się z jedną datą - 4 VII. To właśnie tego dnia Stany Zjednoczone uzyskały niepodległość, a wieczorne świętowanie wygląda tak jak nasz Sylwester. Ten dzień spędziłam w Alexandrii, natomiast wieczorne fajerwerki podziwiałam w Nation's Capital, czyli Waszyngtonie, DC.

Zeszłoroczny 4 lipca wypadł w czwartek, piątek również był wolny, więc długi weekend wykorzystałam na wycieczki po okolicy. Odwiedziłam stolicę stanu Wirginia - Richmond, która wcale mnie nie urzekła (dolne zdjęcia). Z ładnej pogody chciałam skorzystać jadąc na plażę i takim sposobem znalazłam się w Chesapeake Beach w stanie Maryland. Nie ukrywam, że byłam rozczarowana stanem plaży i zatoki, jednak cieszę się, że zobaczyłam to wszystko na własne oczy.

Również w lipcu spędziłam weekend z moją host rodziną i ich znajomymi z sąsiedztwa w Outer Banks w Karolinie Północnej. Tyle się naczytałam o tamtejszych plażach czytając książki Sparksa, że aż nie mogłam w to uwierzyć, że jestem tak blisko miejsc, w których działa się akcja jego książek. 30 mil od miejsca, gdzie się zatrzymaliśmy kręcono natomiast film Noce w Rodanthe. Zaskakującym okazał się natomiast fakt, że pierwszy lot samolotem odbył się właśnie w Kitty Hawk, położonym na Outer Banks. Lekcja historii odrobiona! ;-)

 Sierpień

Gdy przygotowywałam zdjęcia z sierpnia, zdałam sobie sprawę, że ten miesiąc był naprawdę intensywny! Powyższy mix przedstawia National Harbor oraz Sandy Point State Park k. Annapolis. Zdjęcie zachodu słońca jest chyba jednym z piękniejszych jakie udało mi się do tej pory zrobić, ale mam nadzieję, że już niedługo zrobię lepsze! ;-)
Również w sierpniu odbywał się koncert OneRepublic! Atmosfera była świetna i z chęcią zobaczyłabym ich jeszcze raz żywo.

 W sierpniu pojechałam do słynnych w tych stronach jaskiń. Widoki były nieziemskie - wszystko za sprawą Appalachów. Jednym z najciekawszych miejsc w jaskiniach była tzw. Studnia Życzeń, gdzie ludzie mogli wrzucić pieniądze, które corocznie przekazywane są na cele charytatywne.


Moje drugie wakacje postanowiłam spędzić w Kanadzie. Powyżej przystanek numer 1, czyli Toronto! Największe miasto, drugiego największego kraju na świecie (pod względem powierzchni). Niespodzianką, którą przygotował mój couchsurfingowy host było oglądanie filmu wyświetlanego na jeziorze Ontario. Strzał w dziesiątkę! Tym bardziej, że było to na mojej to do list.
Z Toronto udałam się do Montrealu, czyli największego miasta francuskojęzycznej prowincji Quebec. Świetne jedzenie - przede wszystkim smoked meat i poutine. No i klonowe lody ;-) Również w tym mieście widziałam chyba najfajniejsze menu - drinki o naprawdę śmiesznych nazwach poprzyklejane zostały na winylowe płyty. Każda naklejka tak jak i drink była inna!
Ostatni kanadyjski przystanek - Quebec City, gdzie tambylcy uważają się na bardziej za Quebekczyków niż Kanadyjczyków. Paradoksem jest to, że w najbardziej francuskim mieście Kanady, jedną z największych atrakcji turystycznych jest uroczysta zmiana warty, przypominająca, że głową państwa jest Elżbieta II.
Ostatni przystanek podczas tamtych wakacji - Boston, znany również jako miasto uniwersytetów. Ten najsłynniejszy - Uniwersytet Harvard'a, wywarł na mnie naprawdę duże wrażenie. W końcu miałam okazję zobaczyć kampus, jaki wcześniej tyle razy oglądałam w filmach. Boston jest ładny, ale serca mi nie skradł - chyba Kanada okazała być się dla mnie za dobra, a zmęczenie podbiło moje rozczarowanie, że oto znów jestem po amerykańskiej stronie granicy.

 Wrzesień

Kilka dni po powrocie z Kanady i Bostonu, wyruszyłam do Tennessee. Zaczęło się od destylarni Jacka Daniel'sa. Później odwiedziłyśmy Ateny Południa, czyli światową stolicę muzyki country - Nashville, żeby na sam koniec odwiedzić dom króla rock'n'rolla - Elvisa Presley'a. Był to jeden z najlepszych road tripów, a dystans jaki przejechałyśmy w 3 dni ciężko byłoby odtworzyć w Europie ;-)
We wrześniu odwiedziłyśmy Baltimore w związku z odbywającym się tam Polskim Festiwalem. W ten sam weekend zrobiłyśmy nocne zwiedzanie DC, stąd Washington Monument w lewym dolnym rogu. W 2011 roku w tej okolicy odczuwalne było trzęsienie ziemi, które poskutkowało uszkodzeniem pomnika. Rusztowania na obelisku pojawiły się jednak dopiero w kwietniu 2013 roku, a teraz powoli znikają. Wiele osób uważa, że szczególnie w nocy pomnik wyglądał o wiele lepiej z rusztowaniami niż bez. Ja też jestem takiego zdania ;-)

Październik


Dokładnie 1 października siedziałam na plaży w Sandy Point State Park w Annapolis i nie mogłam uwierzyć, że jeszcze jest tak ciepło. Annapolis jest stolicą Maryland, ale kojarzy się przede wszystkim ze znajdującą się tu US Naval Academy (prawy, dolny róg).
Wykorzystując wciąż jeszcze dobrą, październikową pogodę udałyśmy się do Zachodniej Wirginii, by odwiedzić pierwsze SPA w Ameryce (z którego korzystał sam Jerzy Waszyngton!) oraz Harpers Ferry - historyczne miasteczko, któremu nie można odmówić uroku.
Pod koniec miesiąca zrobiło już się chłodniej, jednak pogoda była dobra na tyle, żeby wyskoczyć w weekend do Pennsylvanii, by zobaczyć jak naprawdę żyją Amisze.
Koniec października w Ameryce utożsamiany jest tylko z jednym - Halloween.

 Listopad


Listopad również zaliczam do miesięcy, gdy na nudę naprawdę nie mogłam narzekać. Zaczęło się od pójścia na Marine Corps Birthday Ball, później odwiedziła mnie Monika i zaczął się tydzień z deficytem spania jednak z nadmiarem śmiechu. Pokazałam jej Waszyngton, Baltimore, Alexandrię, National Harbor oraz Manassas Battlefield. Zaledwie 2 dni po jej wyjeździe ja sama wsiadałam w samolot, żeby odwiedzić swoją rodzinę i przyjaciół w Polsce.

Grudzień

Po 6 dniach od powrotu z Polski pojechałam do Nowego Jorku, żeby spełnić moje ostatnie marzenie dotyczące tego miasta, a mianowicie żeby zobaczyć jak wygląda skąpany w milionach świątecznych światełek. Pogoda była idealna - w sobotę była prawdziwa zima, która sprawiła, że miasto wyglądało cudownie. Następnego dnia wszystko stopniało, zrobiło się cieplej - idealnie by pospacerować po mieście.
Święta Bożego Narodzenia okazały się lepsze niż w najśmielszych marzeniach. Razem z moją host rodziną pojechałam do Kalifornii - dokładniej nad Jezioro Tahoe. Widoki były nieziemskie, chyba tylko uszy stanęły na przeszkodzie uśmiechowi dookoła głowy! ;-) Nie mogłam być ze swoją rodziną, ale byłam z ludźmi, którzy się nią stali na ten rok. Na samo zakończenie pojechaliśmy do San Fancisco nad Golden Gate Bridge. Zupełnie się tego nie spodziewałam, tym większa była moja radość!

Gdy teraz patrzę na to wszystko, co wydarzyło się w 2013 roku to chyba stać mnie tylko na to, żeby powiedzieć "WOW, ten rok był nieziemski!". I taka jest prawda - chyba  żaden rok wcześniej nie był aż tak intensywny jak ten, w żadnym poprzednim roku nie zobaczyłam tyle ile w tym, i chyba żaden nie był wypełniony tyloma emocjami od początku do samego końca.

Gdy stanęłam w Stambule między Hagią Sophią a Błękitnym Meczetem nie mogłam uwierzyć w swoje szczęście. Myślałam, że serce mi eksploduje, bo oto właśnie spełniło się jedno z moich marzeń. Po tamtym marzeniu przyszła pora na kolejne i z każdym spełnionym marzeniem przychodzi następne, nowe. I znów, na sam koniec roku, doznałam uczucia, że serce chce mi eksplodować. Tym razem dzięki Golden Gate Bridge. Gdyby ktoś mi powiedział, że się tam znajdę - na pewno bym nie uwierzyła. Planowałam wyjazd do Kalifornii, by zobaczyć wszystko co najlepsze wzdłuż Wybrzeża, jednak nie spodziewałam się, że dane mi będzie zobaczyć część San Francisco tak szybko.

Doświadczenia nie tylko z minionego roku, ale z niego w szczególności pokazują mi, że naprawdę wszystko jest możliwe, wszystko się może zdarzyć. Wiele zobaczyłam, jednak uświadomiło mi to tylko to, jaki świat jest wielki i tak naprawdę życie jest za krótkie żeby to wszystko zobaczyć.

365 dni temu wylądowałam w Nowym Jorku i wiele się zmieniło od tamtego czasu. Za 16 dni wyjeżdżam z DC, ale na pewno tu jeszcze wrócę. Nie tylko dla miasta, ale przede wszystkim dla mojej host family, która okazała się najlepszą jaką mogłam znaleźć. Może nawet wrócę tutaj wcześniej niż za rok, ale tego jeszcze nie wie nikt.

Za 16 dni przyjdzie czas ciężkich pożegnań, ruszę w zupełnie innym kierunku.

Jakkolwiek by nie było, warto jednak wierzyć, że the best is yet to come!

17 komentarzy:

  1. Ten rok musiał być niesamowity aż poczułam lekkie ukłucie zazdrości ale bardziej zmotywowałaś mnie żeby i ja coś zrobiła :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że mogłam kogoś zmotywować :) Powodzenia!

      Usuń
  2. "Wow"- Faktycznie sporo się działo! Fajnie, że w końcu nowa notka się pojawiła :)

    A. (jednak nie przeczytałam z opóźnieniem :D )

    OdpowiedzUsuń
  3. Mega. Oby tak dalej spełniać marzenia. Powodzenia!

    OdpowiedzUsuń
  4. Wow, niesamowity rok, a do tego jak bardzo inspirujący i ukazujący, że rzeczywiście wszystko jest możliwe :)! Tylko pozazdrościć :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystko jest możliwe, gdy tylko się chce ;)
      Pozdrawiam

      Usuń
  5. "żyję dla takich chwil kiedy bierzesz haust powietrza i krzyczysz chwilo proszę bądź wieczna" - piękne podsumowanie pięknego roku. buziaki <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "w małej walizce zmieszczę wszystko co mam, w pamięci slajdy z wszystkich najlepszych lat" (;

      Usuń
  6. Super podsumowanie <3 Zazdroszczę tych wszystkich podróży :) Powodzenia w kolejnych wyprawach :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Wow - tylko tyle jestem w stanie napisać.
    Zdjęcia są fantastyczne i dzięki tym kolażom wręcz czuć energię, która Ci towarzyszyła w danym okresie.

    Coś pięknego :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Jak na to patrzę to uśmiech mimowolnie ciśnie mi się na usta.

      Jak Ci się podobało w DC, nie zmarzłaś? :)

      Usuń
  8. ALE PIĘKNY ROK!
    ja nie wyściubiłam nosa poza Europę ale nie przeszkadza mi to w potwierdzeniu, że naprawdę wszystko jest możliwe :)
    bez dwóch zdań, świat jest nasz! :)

    z jakich stron korzystasz? cs? workaway?

    pozdrawiam z Portugalii :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O Workaway nigdy nie słyszałam :) Muszę to sprawdzić! Noclegi to CouchSurfing, można poznać naprawdę wspaniałych ludzi i już niejedna osoba to potwierdziła. Każda osoba, która mnie gościła próbowała mi pokazać zazwyczaj swoją ulubioną część miasta i rozrywki, do których prawodopodobnie nigdy bym nie trafiła z najlepszym przewodnikiem w ręku! :)

      Europa też jest piękna, Portugalia to jak na razie niespełnione marzenie, ale w końcu... the best is yet to come (;

      Pozdrawiam!

      Usuń
  9. Super podróże! Zaliczyłas niezłe miejsca w ciagu jednego roku. Świetnie. Fajnie sie czyta twojego bloga. :)

    OdpowiedzUsuń