wtorek, 16 lipca 2013

Outer Banks, North Carolina

Miniony weekend spędziłam w Southern Shores - nadmorskiej miejscowości w Karolinie Północnej.
Północna Karolina, z resztą tak jak i Virginia zaliczane są już do południowej części Stanów Zjednoczonych (czyli bardziej rolniczej), więc krajobraz różni się od północnej części. Mimo wszystko część Virginii w której mieszkam, ciągle wygląda jak północ ;-)

Już po przekroczeniu granicy z Karoliną Północną widoki za oknem były inne. Wszystkie miasteczka były dosłownie miasteczkami, sennymi na dodatek. W Karolinie Północnej aktualnie nic się nie dzieje, mam wrażenie, że stan ten odegrał w przeszłości swoją rolę i teraz może być spokojnie na emeryturze. Naszym celem była miejscowość położona na tzw. Outer Banks, czyli pasie wybrzeża, który oddziela ocean od zatoki i reszty kontynentu. Outer Banks tworzy kilkanaście wysepek, natomiast sam pas lądu jest mniej więcej taki, jak Półwysep Helski w najszerszym miejscu. Plaże Karoliny Północnej znałam przede wszystkim z książek Nicholasa Sparks'a i powstałych na ich podstawie filmów i cieszę się, że mogłam je zobaczyć na własne oczy. Dowiedziałam się nawet, że niecałe 30 mil od miejsca, gdzie się zatrzymaliśmy, kręcony był film Noce w Rodanthe, a dom, gdzie miejsce miała cała akcja filmu przez długi czas wystawiony był na sprzedaż i gdy w końcu ktoś zdecydował się go kupić - otworzył w nim restaurację. Oczywiście reklamują ją tym, że kręcono tam film. Co ciekawe w filmie dom znajduje się dosłownie przy plaży, a teraz, kilka lat po jego nakręceniu, właściciele musieli go przenieść, ponieważ ocean stwarzał dla niego ciągłe zagrożenie.

Swój pierwszy raz w oceanie zaliczyłam na Florydzie, i chociaż tutaj jest ciągle ten sam ocean, a temperatura przekracza 30 stopni w cieniu, to jednak temperatura wody jest o wiele bliższa Bałtykowi. Właściwie to czułam się prawie jak nad Bałtykiem, z tą różnicą, że piasek i krajobraz za plażą był inny niż w Polsce. No i woda była nieporównywalnie czystsza. Mimo wszystko w takich momentach strasznie mi tęskno do naszego morza i plaży. Na pewno nie można mnie zaliczyć do osób, które "cudze chwalą, a swojego nie znają". To co mamy nad polskim morzem to dla mnie cud natury ;-)
 
W sobotę po południu uskuteczniłam spacer brzegiem Atlantyku, 5km w jedną stronę. Gdy wróciłam do domu, to nawet nie czułam się zmęczona. Spędzając tyle czasu w Virginii z dala od wody, w końcu mogłam się nią nacieszyć. I naprawdę, nie dziwię się, że Nicholas Sparks akcje większości swoich książek umieścił właśnie tutaj. Jest naprawdę pięknie. Jedyne czego mi brakuje, to zachodu słońca nad samym morzem. Na Wschodnim Wybrzeżu możesz podziwiać tylko wschody, na Zachodnim - zachody. Jak na razie każdą okazję żeby zobaczyć wschód przespałam, ale wierzę, że kiedyś mi się jeszcze uda to tutaj zobaczyć.

W niedzielę rano stwierdziłam, że znów pójdę na spacer, tym razem nie w stronę mola w Kitty Hawks, a tego drugiego w Duck (tak, tak - miejscowość nazywa się Kaczka:-). Ponoć dystans ten sam, ale po dojściu do mola byłam pewna, że jest jednak dłuższy. Plus silne fale i największe słońce. Łatwo nie było tak dreptać. A jak teraz wyglądam? Możecie mówić na mnie rak ;-)
Co ciekawe, na plaży było mnóstwo meduz, ale są one zupełnie inne od tych, które do tej pory widziałam. Nie parzą, są dość twarde (bynajmniej po wyrzuceniu ich przez morze) i jest ich pełno. Patrząc na mewy miałam wrażenie, że te amerykańskie to też jakieś takie xxl, a oprócz nich zobaczyć można pelikany. Wiecie co biega najszybciej po plaży? Kraby! Których też są krocie - małe, duże, zielone i beżowe. Wszystkie mieszkają w dziurach wydrążonych w piasku i potrafią niesamowicie szybko do nich uciekać.

A teraz mała lekcja historii. Kto latał samolotem łapka w górę! Pamiętacie komu zawdzięczamy to, że możemy latać? Bracia Wright. Urodzeni w Ohio, pierwszego udanego lotu maszyną latającą dokonali właśnie tutaj, w Karolinie Północej (), prawie 110 lat temu. Pamiętałam ich z lekcji historii o wynalazkach, jednak nie wiedziałam gdzie to miało miejsce. Teraz już wiem, a ponadto mogłam zobaczyć to miejsce na własne oczy. Oprócz pomnika upamiętniającego braci Wright, zobaczyć można również replikę ich obozu oraz hangaru (którego wymiary to mniej więcej 3x8m) oraz kamienie milowe, znaczące jak daleko udało im się "pofrunąć" podczas każdej z 4 prób.

Podsumowując - spędziłam świetny weekend spacerując brzegiem oceanu, jedząc pyszne włoskie jedzenie i pływając w przerwach w basenie ;-) Żyć, nie umierać, jednak trzeba było w końcu wrócić na ziemię...








Molo w Kitty Hawk, NC

 


Jestem Krabem! :-)

Molo w Duck, NC
 















To właśnie z tej górki wystartował pierwszy "samolot"






3 komentarze: