Listopad od zawsze lubiłam
najmniej ze wszystkich miesięcy. Kojarzył mi się wyłącznie z deszczem, słotą i
niezadowolonymi buziami osób mijanych na ulicy. W tym roku nie oczekiwałam
niczego więcej, amerykański listopad aż za bardzo przypominał mi ten, który zbyt dobrze znałam z Polski. Ciągle oczekuję nieoczekiwanego, ale tym razem
naprawdę wyzbyłam się wszystkich nadziei związanych z tym miesiącem.
18 listopada miała mnie odwiedzić
przyjaciółka z Polski, która obecnie jest au pair w Kalifornii. Postanowiłam,
że skupię się na odliczaniu czasu do jej przyjazdu, bo w międzyczasie i tak nic
ciekawego się nie wydarzy oprócz listopadowego deszczu.
I chyba bardziej nie
mogłam się mylić.
W listopadzie było kilka naprawdę
fajnych imprez, a na dodatek wcale nie było aż tak zimno. I tak jedno z
najlepszych miało dopiero nadejść, a był to Marine Corps Birthday Ball!
Totalnie nie spodziewałam się, że mogę trafić na taką właśnie imprezę, a jednak
wszystko ułożyło się tak, że miałam drugą studniówkę w moim życiu. Cały bal
łącznie z częścią oficjalną pozwolił mi naprawdę poczuć się w Ameryce.
Dwa dni po balu przyjechała
Monika, były to jej pierwsze wakacje. Hości nie mieli żadnego problemu z tym,
żeby zatrzymała się u nas w domu, a ja kiedy odebrałam ją z lotniska nie mogłam
uwierzyć w to, że znów się widzimy! Czas zorganizowałam tak, że w niedzielę z
wykończenia nie miałyśmy już na nic siły. Chciałam pokazać jej to co w Wirginii, Maryland i DC najlepsze! ;-)
Wtorek zaczęłyśmy od wizyty w
Amerykańskim Departamencie Obrony, czyli tzw. Pentagonie. Przejeżdżałam koło
niego wielokrotnie, jednak wcześniej nie miałam okazji zwiedzić go „od
podszewki”. Wycieczkę można zarezerwować on-line od 90 do 14 dni przed
planowaną wizytą. Nas trzymano w niepewności aż do poniedziałkowego popołudnia,
bo dopiero wtedy nadeszła odpowiedź z Pentagonu, że zostałyśmy zaakceptowane.
Po dokładnym przeskanowaniu
(zupełnie jak na lotnisku), musiałyśmy poczekać, aż nasza grupa zostanie
wywołana. Szczęśliwie dla nas, nie była liczna, więc zwiedzało się naprawdę przyjemnie.
Dzień później pozostawałyśmy w
dalszym ciągu w nieco militarnym klimacie, odwiedzając
Air and Space Museum.
Znajduje się dość blisko mnie, i jest to filia waszyngtońskiego muzeum o tej
samej nazwie. Z tą różnicą, że to właśnie w Wirginii można zobaczyć o wiele
ciekawsze rzeczy, gdyż wszystko znajduje się w olbrzymim hangarze. Budynek
muzeum w Waszyngtonie po prostu nie byłby w stanie pomieścić tych wszystkich
samolotów, które do niego trafiły. Co zrobiło na mnie największe wrażenie? Prom
kosmiczny
Discovery, przerażający samolot
Blackbird, który dystans
między LA a NY pokonywał w 65 minut oraz stanie na wyciągniecie ręki od
samolotu
Enola Gay, który zrzucił bombę atomową na Hiroszimę.
|
Blackbird przerażał mnie wyglądem i myślą o tym jak czuli się jego pasażerowie podczas wspomnianej wcześniej podróży. |
|
Większość samolotów znajdujących się w muzeum była używana przez amerykańskie wojsko. |
|
Zastanawiam się czy możliwe jest , żeby Enola miał na sobie wciąż jakieś radioaktywne cząstki. |
|
Ten samolot zdecydowanie spodobał mi się najbardziej! ;-) |
|
Powyższe samoloty były również wykorzystywane przez wojsko. Jak widać nie brakowało humoru tym, którzy je malowali ;-) |
|
A to bardzo miły i zaskakujący polski akcent! |
|
Mogłyśmy nawet wejść do Cessny i ponaciskać wszystkie guziczki jakie się tam znajdują bez obawy o konsekwencje ;-) |
|
Cały wahadłowiec Discovery jest skonstruowany z małych płytek, które estetycznie nie wyglądają. Ważne jednak aby się trzymało! ;-) Ciekawostką jest to, że to właśnie ten wahadłowiec wyniósł na orbitę teleskop Hubble'a. |
|
Muzeum znajduje się bezpośrednio przy lotnisku, jest więc możliwość wejścia na wieżę widokową by poobserwować startujące i lądujące samoloty. |
Manassas National Battlefield Park
Alexandria
A jakieś zdjęcia z balu też będą?
OdpowiedzUsuńUaktualniłam posta o dwa zdjęcia. Niestety wiele sama nie mam i to nie ja je robiłam, więc wyglądają jak wyglądają :)
Usuń